Dosiadlem samolot, nie najwiekszy, ale duzy po 9 miejsc w rzedzie. Jak juz pisalem w smsach, samolot pelny w 60%, siedze przy oknie po lewej, a na prawo mam 8 pustych miejsc, wiec pisze to na lezaco. I tak jest w kilku rzedach. Troche nas wytrzeslo nad Chorwacja, ale przynajmniej podroz nie jest monotonna.
Jezeli chodzi o relacje kulinarna to wybralem jagniecine, a w dodatkach jakis zolty kalafior w curry i ryz. Do tego salatka z oliwkami i kawalek ciasta. Cieple napoje optymalnie, kawy nie biore, bo tata kazal mi miec oczy nawet w dupie na lotniskach i nie tylko, dlatego jem i w kimono na te 5 godzin.
Musze przyznac, ze mialem okazje leciec juz KLM na dlugi dystans, a Kenya Airways, ktorymi lece jest partnerem, ale jezeli chodzi o jedzenie to jestem lekko zawiedziony i chyba wykrakalem z tymi Masajami, bo to chyba faktycznie oni dostarczaja jedzenie. Pisze nieskladnie, bo troche jem, troche pisze i notka robiona jest w formcie live.
Obsluga mila, stewardessy-murzynki, nie wszystkie tak usmiechniete jak czytalem w opiniach o Kenya Airways.
Jak zwykle w samolocie mam ochote na sok pomidorowy z pieprzem, dlatego dostaje go z kartonu, chociaz wolalbym sloikowy od babci ;))
Nie wiem co jeszcze napisac oprocz obslugi, jedzenia i jakosci.
Na razie jest dobrze, tymi samymi liniami bede lecial z Nairobi do Lusaki i moze jedzenie bedzie lepsze.
Brakuje mi toastow kocura :(
Aha, moze jeszcze odnosnie obecnej sytuacji „ebola”. Na lotnisku w Amsterdamie, jednym z najwiekszych w Europie(istny europejski tygiel tzw. faza pucharowa, kazdy z kazdym i w ten oto sposob zobaczylem czarnego chinczyka) spodziewalem sie przynajmniej wyczuc jakas napieta atmosfere, niepokoj ludzi czy obecnosc sanitariuszy w skafandrach, ale nic z tego, nie mierzono nam temperatury. Nie widzialem ani jednej osoby w masce. Co raz bardziej przestaje wierzyc mediom w ich dziwne spekulacje i podnoszczenie alarmu(nigeryjczyk w Gdyni JEDNAK z malaria, facet z Lodzi JEDNAK bez eboli, czeski turysta JEDNAK przeziebiony).
Tyle w temacie, do uslyszenia ;))
AAA i jeszcze najwazniejsze, malo brakowalo a moj bagaz rejestrowany znalazlby sie najpierw na Cyprze, a potem w Ossace w Japonii. Facet-smieszek spojrzal szybko no kod lotniska (LUS) a dal mi label z LUN, wiec jak juz odchodzilem od tasmy, to przypomnialem sobie, ze musze zapiac klodke na zamku i wolam go zeby zatrzymal szybko tasme, patrze a na raczce mam naklejke LUN, dlatego pytam czy przypadkiem nie wiem o jakiejs swojej podrozy, albo mam dodatkowa przesiadke, wiec pyta mnie gdzie w koncu lece, „Lusaca”, „ahhh, okaayy Osaka”, ale w tym momencie patrzalem gdzie stoi ciocia, wiec puscilem to przez uszy. Znowu patrze na metke, a tam Osaka, a facet na mnie ze zdzwieniem o co mi chodzi, ale sie wyjasnilo i moj bagaz CHYBA leci ze mna, bo do konca to tez nie jestem pewien.
---------
Uwaga zagadka dla tych, ktorzy znaja moja fizjologie az za dobrze. Wskazowka: zjadlem.
Chyba pierwszy lekki ostrzegawczy od Afryki, jak na jakas komende - wlatuje nad strefe Egiptu i zaczyna mi bulgotac w brzuchu. Dobrze, ze ktos wymyslil lazienki w samolotach, bo bylo by bardzo ciezko. Aktualnie przelot pod egida stoperanu.
Jagnieciny i salatki z oliwkami na pokladzie Kenya Airways juz nie zjem. Nie moge sie doczekac juz otwarcia Xifaxanu i gastrolitu w Zambii, bede jadl jak cukierki.
--------
Dotarlem do Nairobi, ladowanie miekkie i nawet jezeli nie starczyloby pasa, to w promieniu 30km plaski teren. Wrzucilbym film wschodu slonca z lotu ptaka, bo naprawde byl to niesamowity widok. Rudawo-pomaranczowo-zolte barwy i ruda ziemia, cos pieknego. Jestem wkurzony, bo te galgany zremisowaly z sukienkami :( Za wi-fi skasowali mnie 3 USD za 1h, dla zainteresowanych 5 USD za 2 i 7 USD za 3. Duty-free shopy wygladaja jak boksy na placu gornoslaskim.
Sprawy zoladkowe juz mi przeszly, ale bylo nerwowo. Czekam teraz 5 godzin na lot i w koncu do Lusaki.
I nie dalem sie nabrac na sniadanie tj. maslo, jogurt - czyli nie starczyloby stoperanu.
Na transfer terminal siedze obsadzony Polakami - podsluchuje i jada do Kilimandzaro ;))
Postaram sie jeszcze cos wrzucic przed wylotem.